Jak zapuściłam "takie" włosy - trochę pielęgnacji, trochę historii, trochę zapuszczania

lipca 20, 2014



Niestety nie dysponuję świeżymi zdjęciami włosów - nieszczególnie ma mi je kto zrobić, z którego to powodu cierpię - ponownie zatem zdjęcie z włosowej aktualizacji, dla zilustrowania, co mam na myśli.

Jedno pytanie powtarza się najczęściej - jak zapuściłaś takie włosy? - i dzisiaj postanowiłam na nie odpowiedzieć.

Irytuje mnie przede wszystkim, kiedy ktoś zakłada, że "same urosły" i cóż to za wysiłek, zapuścić włosy. Dla mnie to informacja, że taki człowiek kompletnie nie wie, o czym mówi. Jasne, pewnie jest mnóstwo osób, które tak właśnie robią (czy raczej - nic nie robią) - takie włosy pewnie każdy w swoim życiu widział: suche sianko czy przetłuszczający się koszmarek, końcówki łamiące się już kilkanaście centymetrów nad linią końca włosów, smutne trzy kosmyki w ramach końcówek... Mnie zawsze zależało na zapuszczeniu włosów, ale takich, które będą przy tym ładne i dobrze utrzymane.

Utrzymanie końcówek w dobrym stanie, tak, by nie wytracały gęstości, to chyba najtrudniejsze zadanie przy długich włosach. Ja swoje końcówki regularnie podcinałam i podcinam - dzięki Mamie, która mimo moich skrzywionych min i narzekania i tak zabierała mnie do fryzjera, kiedy ja nie chciałam tracić długości - raz na kwartał we wcześniejszych latach, teraz raz na pół roku, około 5 cm, czasem mniej, czasem więcej, zawsze według zasady "tyle, ile sięgają zniszczenia i malutki zapas" (zniszczenia to obecnie raczej "przerzedzające się końce", kwestia estetyczna).

Kiedy zaczynałam zapuszczać włosy, najczęściej miałam je suche i łamiące się, a także mocno splątane, trudne do rozczesania. Na wszystkie te problemy pomogła mi jedna rzecz. Mogłabym właściwie zmieścić ten post w jednym zdaniu i zdjęciu: zapuściłam takie włosy dzięki odżywkom Gliss Kur w sprayu:

na zdjęciu żółta, z olejami, używam jej wymiennie z różową (płynny jedwab), której w tej chwili nie mam w domu, a o której można poczytać na przykład tutaj (klik)

Używam ich przynajmniej od 6 lat, jeśli nie dłużej, czyli przez większość mojego zapuszczania. Bo działają świetnie! Przez długi, długi czas te odżywki były moim jedynym produktem do włosów oprócz szamponu. Odkąd zainteresowałam się trochę bardziej pielęgnacją włosów, używam także serum Goodbye Damage (na trudniejsze dni i zabezpieczanie wierzchniej warstwy włosów) i jedwabiu Marion (do zabezpieczania w ogóle), ale glisskurowe spraye to wciąż mój ulubiony produkt, któremu poświęcę osobny wpis.

Zaczęłam od łamiącego się sianka - pomógł Gliss Kur. Potem moje włosy postanowiły zacząć przetłuszczać się przy skalpie, pojawił się łupież (przez pewien czas uciążliwy) - od niepamiętnych czasów używam z tego powodu Head&Shoulders i żyję, mam się dobrze, moje włosy nie narzekają. Teraz dodałam także szampon Radical z lipą (klik) ot, tak dla urozmaicenia, używam na zmianę.

Może miałam szczęście z włosami. Ba, na pewno. Ale to nie oznacza, że, nawet kiedy nie znałam jeszcze żadnego włosowego bloga, olałam sprawę. Pielęgnacja moich włosów zawsze była dla mnie istotna, nawet jeśli oznaczało to jedynie regularne mycie, podcinanie i spryskiwanie odżywką. Moim celem od zawsze była kwestia estetyczna - ładny wygląd włosów, sprawienie, by były moim atutem, cechą charakterystyczną. Przez pewien czas martwiła mnie kompletna nieumiejętność uczesania się w nic, nawet w warkocz. A potem odkryłam YouTube, odkryłam blogi, odkryłam chęć robienia coraz to nowych fryzur, i wiem, że to, do czego zawsze dążyłam, udało mi się w stu procentach! Ta myśl niezmiernie mnie cieszy i myślę, że z czystym sercem mogę być dumna ze swoich włosów.


Podsumowując: zapuściłam "takie" włosy w ciągu około dziewięciu lat dzięki regularnemu podcinaniu końcówek i używaniu odżywek Gliss Kur z olejami i jedwabiem, bazując na szamponie Head&Shoulders. Myślę, że mam szczęście z włosami; ale to nie wykluczyło pracy nad nimi - bez niej nie wyglądałyby nawet w połowie tak dobrze.

A Wy? Jesteście dumne ze swoich włosów? Jakie są Wasze włosowe marzenia?

Zobacz również

5 komentarze

  1. Mnie też czasem wyprowadzają z równowagi uwagi osób, które swoje włosy mają dużo krótsze i nie rozumieją, że pielęgnacja długich, zwłaszcza utrzymanie zdrowych końców, to zupełnie inna sprawa. (U mnie na razie nie ma mowy o utrzymywaniu a o uzyskiwaniu zdrowych końców, ale i tak.)

    Poczucie dumy i osiągnięcia włosowego celu musi być fantastyczne. Domyślam się jak bardzo, sama na to czekam :) Na razie brakuje mi kilkunastu centymetrów do wymarzonej długości i drugie tyle końcówek mam do ścięcia. Ale to nic. W międzyczasie mam co robić.

    Twoje włosy są bardzo dobrym dowodem na to, że mogą być w świetnym stanie bez ogromnej pielęgnacji. Ja to wszystko bardzo lubię, te oleje, maski. Ale wiele osób ma włosy za pupę a używa szamponu i najtańszej litrowej silikonowej odżywki. I można? Można :) A gliss Kury są super. Gdyby nie to, że jednak silikonów w taki sposób używać nie chcę, sama poleciałabym do drogerii po tę żółtą lub różową. A po Twoim poście pewnie jednak się zastanowię jeszcze raz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie wyprowadzają głównie uwagi osób, które mają włosy po prostu zniszczone - albo zwyczajnie niezadbane, zostawione same sobie, "niech rosną". Bo co innego mieć krótkie i dbać, a co innego mieć włosy kompletnym przypadkiem chyba.

      Kilkunaście cm do wymarzonej długości? Musisz chcieć naprawdę długie! Dokąd, tak na oko? Ja celuję z długością mniej więcej za pośladki i dalej nie, ale już zaczęłam zauważać, że zdarza mi się na przykład przysiąść na końcach włosów, kiedy są rozpuszczone, i nie wiem, czy gdzieś "w praniu" ten plan nie zostanie zmodyfikowany z tego powodu.

      Można ;) Trochę to rodzaj włosa, a trochę szczęście - szukałyśmy sprayu do włosów nie z powodu żadnych odżywek, a jedynie żeby pomógł w rozczesywaniu i elektryzowaniu; to samo z grzebieniem - dopóki nie przerzuciłam się na TT, miałam zawsze z gładkiego plastiku o podwójnym rzędzie zębów, ale też tylko dlatego, że się lepiej rozczesywało. A skład tej odżywki sprawdziłam dopiero ze dwa miesiące temu, przyznam szczerze, i nie mam pojęcia, jak zachowałaby się u kogoś innego; z tego, co czytałam, odżywki w sprayu, zwłaszcza tej firmy, nie są szczególnie popularne, co mnie zaskoczyło. U mnie działa dobrze, no i jest bardzo wydajna, bo starcza na parę miesięcy obfitego psikania. Zdecydowanie muszę przysiąść do posta o niej ;)

      Usuń
    2. Jeju, ile jest takich osób, które mają długie włosy ale zaniedbane, takie właśnie "są przypadkiem". Kiedy miałam krótsze szkoda mi było zmarnowanego potencjału, myślałam, że ja taką długość bym lepiej wykorzystała, zadbała.

      Planuję zapuścić dokładnie do końca pośladków. Kiedyś chciałam do kolan, ale jednak cofnęłam się sporo :) Jak już będę miała zdrowe końcówki, zobaczę, może spróbuję dla samego przekonania się, zapuścić włosy do końców palców opuszczonych rąk.
      Też przysiadłam na włosach! Raz, przypadkiem, przed podcięciem. Czekam na drugi :D

      Gliss Kur coś ma pecha, włosomaniaczki go nie lubią ;) A ja lubię, spraye też. Staram się pisać o tej firmie, wychwalam na przykład ich świetne, najlepsze ever serum silikonowe, bo naprawdę mu się należy ;)

      Usuń
    3. Dzięki Tobie wróciłam właśnie do odżywek w sprayu GK, z których zrezygnowałam dawno temu! :)

      Usuń
    4. Jej, bardzo się cieszę! :) Mam nadzieję, że będą Ci służyć!

      Usuń

To jest strefa pozytywna. Jesteśmy empatyczni i nie tolerujemy hejtu, pamiętaj! #selflove