Rok 2016 zaczynam z włosami, które wyglądają tak, jak na powyższym zdjęciu. Mają około 107 centymetrów i uważny obserwator zauważy raczej bez problemu, że po lewej stronie są dłuższe niż po prawej. Jakim cudem to się stało - nie wiem, prawdopodobnie fryzjerka, podcinając, troszkę "zboczyła" i dopiero teraz to wyszło. Na zdjęciu są też lekko odgniecione po myciu.
Właściwie nie rozdwajają się na końcach. Rozdwaja się nieco wierzchnia warstwa - przyznaję, to moja wina, powinnam zabezpieczać końce bardziej niż zwykle, a nie mniej, ale niestety, prokrastynacja włosowa mnie dopadła. Tak poza tym nadal są niskoporowate, ostatnio mocniej się przetłuszczają (tzn. po trzech dniach trzeba już umyć) z powodu czapek. Co jeszcze... pojedynczy włos jest dość cienki, ale jest ich bardzo dużo. Babyhair w normie - ani nie wysyp, ani nie pustynia. Skalp narzeka raz na jakiś czas, ale bardzo możliwe, że jest to wina ogólnej reakcji alergicznej (bo skóra na ciele też narzeka) - będę sprawdzać, jakież to nowe alergeny natura ma dla mnie w zanadrzu. Wymyły się wszelakie resztki różnych farb, szamponetek i pianek koloryzujących - zostało mi za to, o dziwo, jedno pasemko, które może nie jest białe, ale jest bardzo jaśniutkie, co mnie bardzo cieszy i daje nadzieję. Pasemka natomiast na co dzień nie widać ani trochę, odkryłam je przypadkiem.
Co do pielęgnacji - ostatnio bez olejów, raczej tylko mycie Head&Shoulders i maski/odżywki, te same zresztą, co zwykle. Zaczęłam brać biotynę na paznokcie, myślę, że włosy też się nie obrażą. Zabezpieczanie głównie fioletowym sprayem Gliss Kur, jedwab Green Pharmacy raz na dwa-trzy dni. Minimalistyczno-leniwie.
No więc co, mam, można rzec, dziewicze włosy ;) Czyściutkie, prościutkie, nietknięte. Zobaczymy, z czym skończę ten rok, o!
- stycznia 11, 2016
- 6 komentarzy