- kwietnia 30, 2014
- 0 komentarzy
Nieświeże włosy? Gorszy dzień? Ręce, nogi opadają? Fryzura "na Elsę z Frozen" (Disney) jest idealna w tych i podobnych okolicznościach. Mam więcej takich fryzur albo tricków, które mają przekonać ludzi, że wcale nie jestem tak leniwa, jak na to wskazuje mój szalony brak fryzury, po prostu Tak Miało Być.
Powyżej: kok z asymetrycznym dzieleniem, wokół linii włosów zawinięcie. Trzecia - i ostatnia - fryzura wielkanocna.
- kwietnia 29, 2014
- 2 komentarzy
Poprzednia fryzura była może w sam raz na chwilę, do ludzi, natomiast te dziewięć wsuwek zdecydowanie nie przysłużyłoby się moim włosom na dłuższą metę. Stąd druga wielkanocna fryzura, moja ulubiona:
A tutaj sam warkocz z bliska:
Warkocz z pięciu części, z asymetrycznym przedziałkiem i warkoczem dobieranym z jednej strony wplecionym jako osobny kosmyk.
Uwielbiam ten warkocz, co raczej nie jest tajemnicą, jako że w awatarze też widnieje właśnie ten. Z dodatkowo doplecionym warkoczem wygląda jeszcze lepiej.
A tutaj sam warkocz z bliska:
Warkocz z pięciu części, z asymetrycznym przedziałkiem i warkoczem dobieranym z jednej strony wplecionym jako osobny kosmyk.
Uwielbiam ten warkocz, co raczej nie jest tajemnicą, jako że w awatarze też widnieje właśnie ten. Z dodatkowo doplecionym warkoczem wygląda jeszcze lepiej.
- kwietnia 28, 2014
- 0 komentarzy
Oczywiście zdjęcia muszą podkreślić każdy odstający włosek, inaczej świat runąłby nam na głowy.
W każdym razie oto moja pierwsza (z trzech) wielkanocna fryzura: dwa warkocze dobierane z jednej strony (z góry) przechodzące w kok. Miał być kok subtelny, wyszedł ogromny, ale i tak podobał mi się efekt.
- kwietnia 27, 2014
- 0 komentarzy
U góry: kłos w nieładzie; nad nim są jeszcze warkoczyki-liny, przysięgam! Nie widać ich, bo moje włosy mają swój własny charakter i czasem mają mnie po prostu gdzieś. Tak wyglądam, kiedy się kłócimy.
Niespecjalnie lubię kłosy, bo wymagają wielkich nakładów cierpliwości i pieczołowitości, jeśli mają wyglądać naprawdę dobrze, a przynajmniej tego pierwszego nie ma we mnie za wiele. Z kolei wersja messy, w nieładzie, nie wygląda na moich absolutnie prostych włosach szczególnie ciekawie, raczej jakbym właśnie wstała z łóżka.
- kwietnia 21, 2014
- 0 komentarzy
Włosy Ż. i "artystyczna" wersja mojej fryzury na trening. Dwa warkocze francuskie splecione w jeden angielski. Ż. ma tak miękkie włosy, że widać to nawet na zdjęciu.
- kwietnia 20, 2014
- 0 komentarzy
Bardzo podobna do częstszej wersji z kokiem. Tutaj są dwa warkocze holenderskie splecione w angielski - i tyle. Szybka refleksja: warkocze holenderskie lepiej trzymają włosy niż francuskie (chyba że zrobi się bardzo ciasny francuski, ale ja nie lubię, bo ciągnie skórę głowy).
- kwietnia 19, 2014
- 0 komentarzy
W dodatku nie robię ich sobie. Dowody?
Włosy drugiej A., tym razem moje bawienie się: warkocz holenderski, który udaje, że jest dobierany tylko z jednej strony. Właściwie miał być wodospad, ale w połowie się rozmyśliłam, tak też się zdarza. W tej chwili pewnie zawinęłabym warkocz i wplotła luźne włosy spod spodu na zasadzie kontynuowania warkocza holenderskiego. Może innym razem, bo mi się spodobało pracowanie na włosach A.: są zupełnie inne, sztywne i wcale się nie plączą, czad.
Włosy Ż. i jej zachcianka: dwa warkocze holenderskie związane razem.
Ostatnio funkcjonuję na zasadzie "Zrobisz mi fryzurę?" "Zrobię, tylko powiedz mi, jaką", bo jedyne, czego nie lubię, to wymyślać, w co uczesać - albo siebie, albo kogoś. Dlatego najczęściej kończy się na pokazaniu mi zdjęcia, które staram się odtworzyć. Gorzej, kiedy to sobie mam coś zrobić.
Włosy drugiej A., tym razem moje bawienie się: warkocz holenderski, który udaje, że jest dobierany tylko z jednej strony. Właściwie miał być wodospad, ale w połowie się rozmyśliłam, tak też się zdarza. W tej chwili pewnie zawinęłabym warkocz i wplotła luźne włosy spod spodu na zasadzie kontynuowania warkocza holenderskiego. Może innym razem, bo mi się spodobało pracowanie na włosach A.: są zupełnie inne, sztywne i wcale się nie plączą, czad.
- kwietnia 18, 2014
- 0 komentarzy
Drugie podejście do korony-tiary z poprzedniego wpisu, tym razem zamiast warkocza francuskiego jest warkocz holenderski, wciąż dobierany tylko z zewnętrznej strony.
Przyznam, że zmieszczenie wszystkich moich włosów na tak małej przestrzeni, jaką zostawia warkocz, jest wyzwaniem. W zależności od ułożenia zużywam od jakichś 5 do 9 wsuwek.
Naprawdę lubię tę fryzurę. Dobrze się ją plecie - nie znoszę klasycznych angielskich warkoczy, bo są dla mnie przerażająco nudne, kiedy je robię, tutaj za to muszę opleść warkocz wokół większości mojej głowy, dzieje się. Poza tym, w przeciwieństwie do dużej części koron/koków (że nie wspomnę o kucykach) - nie boli mnie głowa po zbyt długim noszeniu, dlatego że większość włosów leży na czubku głowy, a nie niżej.
Same pozytywy.
- kwietnia 11, 2014
- 0 komentarzy
Znów fryzura inspirowana przepisem LaDollyVita33, znów z "Gry o tron". Tym razem jest to korona, którą Siobhan nazwała "tiarą", więc tego się trzymam. Ostatnio moja ulubiona fryzura.
Na zdjęciu: mój pierwszy raz z tą fryzurą. Gdyby ktoś był ciekaw - to warkocz francuski dobierany tylko od zewnętrznej strony.
- kwietnia 10, 2014
- 1 komentarzy
Niezwykle długa nazwa, na tyle opisowa, że można się już domyślić i techniki, i sposobu wykonania.
Znów nie moje włosy, znów chwila czasu, żeby się trochę pobawić. Absolutnie uwielbiam czesać włosy Ż., bo nie tylko mają bardzo ładny kolor - mają też różnokolorowe kosmyki. Tutaj starałam się dobierać tylko te najjaśniejsze.
Niestety, Ż. ma włosy nie dość długie, by utrzymać tę fryzurę dłużej niż dwadzieścia minut, kosmyki uciekły.
- kwietnia 09, 2014
- 0 komentarzy
Robiony w ramach rozrywki, nie moje włosy. Warkocz holenderski na skos, czyli najprostsza wersja warkocza Katniss z "Igrzysk Śmierci". Przy okazji chwała jasnym blondynkom, mogłam się pobawić odcieniami kosmyków!
- kwietnia 08, 2014
- 0 komentarzy
Znów inspiracja przepisem LaDollyVita33, znów "Gra o tron". Wygląda zupełnie inaczej, to prawda. To a) wina zdjęcia, b) wina kompletnie innych włosów, c) wina moich eksperymentów.
Po lewej jest warkocz holenderski, po prawej francuski, potem są splecione razem i zakręcone. Szybka refleksja: lustro może być przydatne, kiedy chce się sprawdzić, w którym konkretnie miejscu warkocze mają być złączone.
- kwietnia 07, 2014
- 0 komentarzy
Dwa warianty tego samego pomysłu. Fryzura na konkurs "Gry o tron" organizowany przez LaDollyVita33 i Silvousplaits, dlatego włosy inspirowane są tutorialem tej pierwszej vlogerki.
To dwa warkocze holenderskie dobierane po wewnętrznej stronie i dwa warkocze angielskie. U góry warkocze spięłam w kucyk i rozpuściłam końce, splatając w jeden grubszy warkocz. Na dole warkocze po prostu w ten warkocz wplotłam.
- kwietnia 06, 2014
- 0 komentarzy
Jaka jest zaleta długich (zadbanych) włosów?
Kiedy nie chce ci się czesać, po prostu tego nie robisz.
Tak właśnie wyglądają po całym dniu w warkoczu, normalnie nie mają fal. I kwiatek, żeby nie wyjść na taką, co to się nawet nie uczesze. Ha!
- kwietnia 03, 2014
- 0 komentarzy
Znów nie moje włosy, ale za to pomysł całkiem mój, czyli co robię, kiedy mi się nudzi, a nie mogę pisać. Znów improwizowanie, asymetria i znów nie mam pojęcia, jak to nazwać.
Składa się z dwóch warkoczy: holenderskiego u góry, za grzywką, zakończonego angielskim, i zwykłego angielskiego po drugiej stronie. Dodałam jeszcze kosmyk włosów (znów zabawy różnymi odcieniami) i splotłam wszystko w jeden warkocz z lewej strony (dzięki czemu najgrubszy warkocz, zaczęty od holenderskiego, wydaje się dłuższy i próbuje przekonać innych, że miał być koroną).
- kwietnia 02, 2014
- 0 komentarzy
Obie fryzury robiłam na Pyrkon. Inspirowałam się Khaleesi - czyli Daenerys Targaryen z serii "Pieśń Lodu i Ognia" i serialu "Gra o tron". Wyglądają dosyć podobnie, ale to wina plecenia całości z innych warkoczy.
Górne zdjęcie: piątek i sobota, dwa warkocze holenderskie i dwa dobierane tylko z góry ("lace braids"), całość spleciona w warkocz czteroczęściowy.
Dolne zdjęcie: niedziela, dwa warkocze holenderskie (aczkolwiek zaczęte z innego miejsca) i dwa angielskie ("zwykłe"); angielskie oplatały dwa wewnętrzne, holenderskie, na zasadzie krzyżowania się.
Bardzo lubię tę fryzurę, zwłaszcza, że za każdym razem robię coś nieco innego, dlatego jeszcze się nie powtórzyłam. Jest przy okazji odporna na takie przygody, jak spanie w pociągu i szlajanie się po konwencie przez cały dzień, a i na treningu się sprawdza (nawet mimo długiego dolnego warkocza). Zajmuje trochę czasu - samo splecenie wszystkich warkoczy to czasem i pół godziny roboty - i wymaga dużej ilości przezroczystych recepturek: zabezpieczam nimi pojedyncze warkocze, a potem jeszcze całość. W wariacjach na zdjęciach powyżej, kiedy skończyła mi się jedna z czterech końcówek, dopięłam ją gumką do innej, dłuższej, i dokończyłam warkoczem angielskim.
Ot, takie zabawy.
- kwietnia 01, 2014
- 0 komentarzy