...czyli refleksji na temat bladości kilka.
Nie podoba mi się opalona skóra. Znaczy, każdemu jego porno, oczywiście, mam na myśli: nie podoba mi się moja opalona skóra. Opalam się jak typowa... hm, Polka? Ślunzoczko? Bo Słowianka chyba nie, one to raczej wiatrem smagane i płowe, tak mi się kojarzą. No a ja raczej nie płowa, a różowawa, czyli średnio zachęcająca. Ale jest też coś w tym, że podobają mi się, tak czysto subiektywnie, w kwestii atrakcyjności, znacznie bardziej blade osoby niż opalone. Unikam zatem opalenia się jak ognia. Co nie znaczy zaraz światłowstrętu i że słońce to mnie obrzydza i uciekam. A skąd! Pozostawanie bladą wcale tego nie oznacza!
Uwielbiam słońce. Słońce daje ładne piegi, nawet kiedy używam kremu z filtrem. Słońce ładniutko rozjaśnia włosy. Słońce potrafi nagrzać człowieka jakoś tak od środka, że go potem trzyma aż do zimy i pozwala tę zimę znieść. Słońce poprawia nastrój, odżywia, cieszy mnie bardzo. Oczywiście wtedy, kiedy zadbam o zabezpieczenie głowy i nawodnienie organizmu, bo tak sobie myślę, że udar to nieszczególna zabawa, a mnie boli głowa, jak tylko wyjdę na pięć minut bez kapelusza. Zatem kapelusz - odhaczamy!
Wbrew pozorom, to bycie bladym, a nie opalonym wymaga cierpliwości. Duuużo cierpliwości. Do siebie i do świata.
Na zdjęciu - cierpliwość do siebie. Nasmarowanie się kremem z filtrem zajmuje porządną chwilę, zwłaszcza, że ziajkowa pięćdziesiątka jest średnio płynna i idzie opornie. Ale za to mam pewność, że nie podrażni mojej alergicznej skóry, bo można ją stosować nawet u niemowląt. Trzeba tylko uważać, by nie smarować zbyt blisko oczu - szczypie.
Smaruję się przed każdym wyjściem niemalże, zawsze, kiedy dzień jest wystarczająco słoneczny. Zdarza się, że zaczynam i w kwietniu, najczęściej w maju, i tak aż do września. Każdą odsłoniętą część ciała. A że jestem leniwa, najczęściej zakładam zatem haremki, żeby nie trzeba było smarować nóg ;) Zdarza się, że zakładam koszulkę z rękawami do łokci albo bluzkę z długim, też w tym celu. Nie używam parasolek od słońca, bo nie lubię mieć zajętych rąk, ale można je kupić i podobno również są skuteczne. Jeśli mi się zdarzy wyjść nieposmarowaną - to idę cieniami i liczę na szczęście.
Cierpliwość do świata natomiast to już zupełnie inna bajka! Począwszy od najbliższych aż po najdalszych, całe mnóstwo osób śmieje się na przykład, że po co się smaruję, teraz to już nie opala. Albo "trochę słońca ci nie zaszkodzi". Albo "ale czemu pięćdziesiątką?!". Albo "daj spokój, idziesz tylko na zakupy". No więc nie. W ten sposób właśnie się człowiek opala - i to bez leżenia plackiem godzinami na słoneczku - dziękuję bardzo.
Większość moich ubrań jest czarna. Szczególnie latem odczuwam jakąś dziką satysfakcję, a w dodatku szalenie mi się podoba kontrast czerń/biel, również z moją skórą, bo ja w ogóle lubię kontrasty. Szczególnie latem rzuca się to w oczy. Zdarzyło się i tak, że pewna przypadkowa pani, mijając mnie na ulicy, poczuła nieprzemożną potrzebę nawrócenia mnie, zatrzymała się i rzuciła "opal się!!!".
Nie posłuchałam jej, ale za to mam anegdotkę.
Nie byłam opalona od chyba czterech lat. "Nieopalona" nie w sensie "za słabo", tylko - wcale. Jestem dumna, że jestem taka blada. Wymaga to ode mnie dużo pracy - bo muszę na przykład zacząć się szykować do wyjścia kwadrans wcześniej, nawet jeśli wyjściem jest sklep - i samodyscypliny. Ale to dokładnie jak z opalaniem. Mój wysiłek owocuje tym, że odcień mojej skóry bardzo mnie satysfakcjonuje i bardzo mi się podoba. Wcale nie uważam, żeby moja skóra potrzebowała się opalić; nie uważam, żebym wyglądała jak trup czy co tam jeszcze. Witaminę D3 łapię w te dni, kiedy słońce świeci słabiej, czasem też wychodzę jednak nieposmarowana (do cienia czy na dwie minutki), żyję. A niedługo jadę w góry i niech mnie drzwi ścisną, nadal się nie opalę! ;)
Jeśli Wy lubicie się opalać lub spędzać czas na słońcu, pamiętajcie o użyciu chociaż najsłabszego kremu z filtrem, żeby uratować swoją skórę i zdrowie. Pamiętajcie też o wodzie i nakryciu głowy!
A Wy? Lubicie się opalać? Wolicie opalonych czy bladych? A może nie robi Wam to różnicy?
Nie podoba mi się opalona skóra. Znaczy, każdemu jego porno, oczywiście, mam na myśli: nie podoba mi się moja opalona skóra. Opalam się jak typowa... hm, Polka? Ślunzoczko? Bo Słowianka chyba nie, one to raczej wiatrem smagane i płowe, tak mi się kojarzą. No a ja raczej nie płowa, a różowawa, czyli średnio zachęcająca. Ale jest też coś w tym, że podobają mi się, tak czysto subiektywnie, w kwestii atrakcyjności, znacznie bardziej blade osoby niż opalone. Unikam zatem opalenia się jak ognia. Co nie znaczy zaraz światłowstrętu i że słońce to mnie obrzydza i uciekam. A skąd! Pozostawanie bladą wcale tego nie oznacza!
Uwielbiam słońce. Słońce daje ładne piegi, nawet kiedy używam kremu z filtrem. Słońce ładniutko rozjaśnia włosy. Słońce potrafi nagrzać człowieka jakoś tak od środka, że go potem trzyma aż do zimy i pozwala tę zimę znieść. Słońce poprawia nastrój, odżywia, cieszy mnie bardzo. Oczywiście wtedy, kiedy zadbam o zabezpieczenie głowy i nawodnienie organizmu, bo tak sobie myślę, że udar to nieszczególna zabawa, a mnie boli głowa, jak tylko wyjdę na pięć minut bez kapelusza. Zatem kapelusz - odhaczamy!
Wbrew pozorom, to bycie bladym, a nie opalonym wymaga cierpliwości. Duuużo cierpliwości. Do siebie i do świata.
Na zdjęciu - cierpliwość do siebie. Nasmarowanie się kremem z filtrem zajmuje porządną chwilę, zwłaszcza, że ziajkowa pięćdziesiątka jest średnio płynna i idzie opornie. Ale za to mam pewność, że nie podrażni mojej alergicznej skóry, bo można ją stosować nawet u niemowląt. Trzeba tylko uważać, by nie smarować zbyt blisko oczu - szczypie.
Smaruję się przed każdym wyjściem niemalże, zawsze, kiedy dzień jest wystarczająco słoneczny. Zdarza się, że zaczynam i w kwietniu, najczęściej w maju, i tak aż do września. Każdą odsłoniętą część ciała. A że jestem leniwa, najczęściej zakładam zatem haremki, żeby nie trzeba było smarować nóg ;) Zdarza się, że zakładam koszulkę z rękawami do łokci albo bluzkę z długim, też w tym celu. Nie używam parasolek od słońca, bo nie lubię mieć zajętych rąk, ale można je kupić i podobno również są skuteczne. Jeśli mi się zdarzy wyjść nieposmarowaną - to idę cieniami i liczę na szczęście.
Cierpliwość do świata natomiast to już zupełnie inna bajka! Począwszy od najbliższych aż po najdalszych, całe mnóstwo osób śmieje się na przykład, że po co się smaruję, teraz to już nie opala. Albo "trochę słońca ci nie zaszkodzi". Albo "ale czemu pięćdziesiątką?!". Albo "daj spokój, idziesz tylko na zakupy". No więc nie. W ten sposób właśnie się człowiek opala - i to bez leżenia plackiem godzinami na słoneczku - dziękuję bardzo.
Większość moich ubrań jest czarna. Szczególnie latem odczuwam jakąś dziką satysfakcję, a w dodatku szalenie mi się podoba kontrast czerń/biel, również z moją skórą, bo ja w ogóle lubię kontrasty. Szczególnie latem rzuca się to w oczy. Zdarzyło się i tak, że pewna przypadkowa pani, mijając mnie na ulicy, poczuła nieprzemożną potrzebę nawrócenia mnie, zatrzymała się i rzuciła "opal się!!!".
Nie posłuchałam jej, ale za to mam anegdotkę.
Nie byłam opalona od chyba czterech lat. "Nieopalona" nie w sensie "za słabo", tylko - wcale. Jestem dumna, że jestem taka blada. Wymaga to ode mnie dużo pracy - bo muszę na przykład zacząć się szykować do wyjścia kwadrans wcześniej, nawet jeśli wyjściem jest sklep - i samodyscypliny. Ale to dokładnie jak z opalaniem. Mój wysiłek owocuje tym, że odcień mojej skóry bardzo mnie satysfakcjonuje i bardzo mi się podoba. Wcale nie uważam, żeby moja skóra potrzebowała się opalić; nie uważam, żebym wyglądała jak trup czy co tam jeszcze. Witaminę D3 łapię w te dni, kiedy słońce świeci słabiej, czasem też wychodzę jednak nieposmarowana (do cienia czy na dwie minutki), żyję. A niedługo jadę w góry i niech mnie drzwi ścisną, nadal się nie opalę! ;)
Jeśli Wy lubicie się opalać lub spędzać czas na słońcu, pamiętajcie o użyciu chociaż najsłabszego kremu z filtrem, żeby uratować swoją skórę i zdrowie. Pamiętajcie też o wodzie i nakryciu głowy!
A Wy? Lubicie się opalać? Wolicie opalonych czy bladych? A może nie robi Wam to różnicy?
- lipca 31, 2015
- 21 komentarzy