Kiedy nie mam pomysłu, robię warkocze na skos

kwietnia 18, 2014

W dodatku nie robię ich sobie. Dowody?

Włosy Ż. i jej zachcianka: dwa warkocze holenderskie związane razem.
Ostatnio funkcjonuję na zasadzie "Zrobisz mi fryzurę?" "Zrobię, tylko powiedz mi, jaką", bo jedyne, czego nie lubię, to wymyślać, w co uczesać - albo siebie, albo kogoś. Dlatego najczęściej kończy się na pokazaniu mi zdjęcia, które staram się odtworzyć. Gorzej, kiedy to sobie mam coś zrobić.

Włosy drugiej A., tym razem moje bawienie się: warkocz holenderski, który udaje, że jest dobierany tylko z jednej strony. Właściwie miał być wodospad, ale w połowie się rozmyśliłam, tak też się zdarza. W tej chwili pewnie zawinęłabym warkocz i wplotła luźne włosy spod spodu na zasadzie kontynuowania warkocza holenderskiego. Może innym razem, bo mi się spodobało pracowanie na włosach A.: są zupełnie inne, sztywne i wcale się nie plączą, czad.

Zobacz również

0 komentarze

To jest strefa pozytywna. Jesteśmy empatyczni i nie tolerujemy hejtu, pamiętaj! #selflove