Aktualizacja włosów - styczeń
stycznia 31, 2015Ach, styczeń. Nie cierpię drania. Nie wiem, co o nim sądzą moje włosy, ale przyznam, że troszkę je przeniosłam na dalszy plan. Ale po kolei.
Włosy na zdjęciu mają 97,5 cm długości (i to widać, jeśli wybaczycie mi słabe oświetlenie i mocno się przyjrzycie). Cieszy mnie przyrost, cieszy mnie myzianie na bardziej odpowiedniej długości, cieszy mnie, że już tak mało zostało do końca pośladków (znowu!). Podcięcie chwilowo nie wydaje się konieczne, za to widać, jak jeszcze nigdy dotąd, że fryzjerka, mimo mojego przypominania i zadowolenia, nie powstrzymała się przed cięciem w U. Nie widać na zdjęciu, że włosy domagają się podcięcia końcówek wierzchniej warstwy, co im obiecuję od Świąt.
A to tylko jedno z niedociągnięć. Innym jest na przykład nie do końca regularne nakładanie serum albo noszenie ich rozpuszczonych dosyć często. Rozpuszczone szybciej się przetłuszczają (najmniejsze zdziwienie świata). Za to dobrą stroną "opuszczenia się" w pielęgnacji jest odkrycie, że moje włosy w zasadzie bardzo lubią minimalizm i moje robienie na bogato (OMO) wcale ich nie cieszy. Lubią mało, ale różnorodnie, przynajmniej chwilowo. Były w znacznie lepszej kondycji po szybkim myciu szamponem z rzepką albo po mydle cedrowym i masce/balsamie (BA i cedrowy) niż po godzinnym trzymaniu oleju i wtedy nakładaniu reszty. Oprócz tego trochę te włosy wymęczyłam na studniówce - wszystkie kręconowłose: wielki podziw ode mnie, chyba by mnie szlag trafił, gdybym miała to na co dzień! :)
I tak sobie żyjemy, powoli, ale do przodu (do dołu, w przypadku włosów). Raz na jakiś czas bolą mnie cebulki (dziwnie to brzmi) w określonych miejscach głowy, jeśli znacie jakieś metody na pomoc w takim przypadku, to bardzo będę wdzięczna, bo masaż TT pomaga średnio, samymi palcami też. Może ciepłym olejkiem?
A co u Was? Pozmieniało się przez miesiąc? Przytłoczył Was Blue Monday czy raczej kwitniecie? My czekamy na wiosnę i parkową jogę ;)
18 komentarze
Jejku jakie cudowne <3 Takie długie,marzenie :)
OdpowiedzUsuńMnie też czasem, a nawet w sumie dość często bolą cebulki (najbardziej na czubku głowy). Najczęściej kiedy włosy są obciążone, albo zbyt długo nosze je spięte. Nadal nie mam na to sposobu ;(
OdpowiedzUsuńMnie bolą od kucyków/niektórych koków, no ale to wiem. Ale dlaczego bolą same z siebie? Pewnie taki kaprys mają, niech je. No nic, popróbuję. Jeśli znajdę jakiś wspaniały sposób, dam znać!
UsuńCzy rozmawiając z ludźmi, na pytanie o długość odpowiadasz: "metr"? Ciekawa jestem, jaką robią minę. ;]
OdpowiedzUsuńWłaściwie jak tak to napisałaś, metr nie brzmi zbyt imponująco... :D Nie, zazwyczaj nic nie muszę mówić. Miny to są, jak mnie ktoś widzi tylko w związanych włosach, a potem nagle się pojawiam w rozpuszczonych, bo splecione wydają się krótsze albo nie rzucają się w oczy. Moja nauczycielka zdziwiła się kiedyś - po dwóch latach widywania mnie kilka razy w tygodniu! - "to ty masz takie długie włosy?! ja myślałam, że do ramion", bo warkocz ;)
Usuńna bolące cebulki polecam NaturVital aloesową na sklalp. Mi pomaga! :)
OdpowiedzUsuńBalbina ogryzek ostatnio pisała posty o bolących cebulkach - można skorzystać
OdpowiedzUsuńWłaśnie miałam o tym napisać! :)
UsuńDziękuję, lecę czytać! :)
UsuńCoś jest na rzeczy. Ja też odkryłam (to w sumie w grudniu, w styczniu się upewniłam) że moje włosy lubią minimalizm. Szczęki w dół, wysokoporowate fale i minimalizm.
OdpowiedzUsuńA Blue Monday mnie przytłoczył, było "ble" a dopiero późnym popołudniem załapałam, że to jest ten dzień :D
Może to taki czas. Ale ja tam nie narzekam, zamiast 1,5 godziny mam 15 minut z włosami do czynienia! :D
UsuńBlue January. No, ale na szczęście idzie ku lepszemu. (Wiosna, gdzie jest wiosna.)
Dokładnie! :D I gdzie teraz będą niedziele dla włosów? Nigdzie :D Bo co to za SPA, szampon i maska? Ale skoro robiąc SPA co mycie te niedzielne wstawiałam u Anwen, to mogę i teraz wstawić minimalizm :>
UsuńWiosna on the way! Już widzę, że jest jaśniej popołudniami, uff :)
Mnie też czasem bolą cebulki, ale właściwie nic z tym nie robię, bo nie jest aż tak uciążliwe.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoją długość. :)
Ja też ją uwielbiam - i dzięki :D W zasadzie u mnie też nie jest uciążliwe, ale ciągle się boję, że zaniedbuję skórę głowy. No bo ostatecznie reszta mojej skóry jest alergiczno-wrażliwa i domagająca się uwagi, to dlaczego by nie głowa... Ale głowy kremem nie posmaruję. A na blogach jest jakoś szalenie mało o skórze głowy, chyba że chodzi o problemy związane z... włosami (np. przetłuszczanie), nic o codziennej pielęgnacji.
UsuńPrawda, o skórze głowy jest mało.
UsuńMnie jest lepiej po wcierkach, serio. Nie ma białego osadu, nie czuję, że skóra jest sucha. Mam 8 wcierek na liście do kupienia i sprawdzenia ale nawet jak je skonczę i będę w niektóre miesiące pomagała włosom wewnętrznie, wcierka i tak będzie :)
A jakie wcierki, jeśli można wiedzieć? Jakiś ulubieniec?
UsuńJa z wcierek używałam jedynie kozieradki i siemienia, żadne nie dało widocznych efektów, więc zaprzestałam, a kto wie, może jest coś ciekawego.
Pozmieniało ! Na początku stycznia obciełam spory kawałek włosów i ruszyłam z podwójną pielągnacją i piciem drożdży :D
OdpowiedzUsuńUaa, to dobrze! Czyżby noworoczne postanowienia? ;) Drożdży w zasadzie zazdroszczę tym, co je piją, a z drugiej strony ulżyło mi, że ja ich pić i tak nie mogę - wyniki są w większości bardzo pozytywne, ale picie drożdży jakoś obrzydliwe nadal mi się wydaje...
UsuńTo jest strefa pozytywna. Jesteśmy empatyczni i nie tolerujemy hejtu, pamiętaj! #selflove