Domowa słonecznikowa maska-cud

lipca 18, 2015


Ostatnio miałam przyjemność wypróbować olej słonecznikowy firmy Ekogram Zielonki ze strony DrPelc.pl (klik), który przypomniał mi, co jest takiego fajnego w olejowaniu. A zrobiłam w zasadzie nie sam olej, a maskę rozjaśniająco-nawilżającą, którą moje włosy ukochały natychmiast.


Maska składała się z dwóch łyżek oleju słonecznikowego, soku z połowy cytryny i solidnej, kapiącej łyżki miodu wielokwiatowego. Wszystko to zmieszałam w kubeczku i nałożyłam na włosy przed myciem, zostawiając na półtorej godziny z górką.


Przepis inspirowany jest sposobem Kosmetycznej Hedonistki na naturalne rozjaśnianie włosów (klik), przy czym mój zawiera jeszcze olej. Wcześniej wypróbowałam także wersję z olejem kokosowym, ale nie wyszło nic spektakularnego.


Wersja bez oleju także jest przyjemna, jednak olej słonecznikowy w połączeniu z miodem okazał się rewelacją. Włosy były śliskie i gładkie, bardzo miękkie. Na zdjęciach wydają się spuszone, w rzeczywistości jednak nie puszyły się, a unosiły i nabrały szalonej (jak na moje włosy) objętości. Były równocześnie lekkie i znacząco nawilżone, "nakarmione", świetne w dotyku i ewidentnie zadowolone. Olej z miodem nie tylko zredukowały wysuszające działanie cytryny, ale jeszcze odżywiły całość. Dzięki temu mogę nakładać cytrynę dla jej właściwości rozjaśniających, wypróbowałam wreszcie miód i bardzo go sobie chwalę, a przede wszystkim - przypomniałam sobie, po co to całe olejowanie ;) Tym razem zrobiło NAPRAWDĘ dużą różnicę moim włosom - a przecież na co dzień zdrowym - maska naładowała im baterie, a jej efekt trzyma się do dziś, to znaczy trzeci dzień. Końcówki sprawiają wrażenie, jakby już miały nałożone i ładnie rozprowadzone serum, bez konieczności nakładania go.

Jedyny minus to konieczność użycia mocnego szamponu - czarna rzepa Evy Natury (zdobyłam na Allegro!) nie dała sobie poprzednio rady (przy oleju kokosowym), dlatego tym razem użyłam Head&Shoulders i nie nałożyłam już żadnej odżywki po myciu, jedynie olejowe serum Marion z kokosem i tamanu (seria olejków orientalnych, zielona buteleczka).

Zdjęcia nie oddają koloru moich włosów, które na środku wydają się bardziej rude niż w rzeczywistości. Mam za to wrażenie, że rozjaśniające właściwości cytryny z miodem zaczynają się ujawniać (na zdjęciu po trzecim użyciu), bo zdjęcia robiłam przy sztucznym świetle, a włosy odcieniem przypominają jednak słoneczne dni na zewnątrz. Słońce na pewno je wspomogło! Ach, lato!

Jak Wam się podoba? Co sądzicie o masce? Zamierzacie wypróbować, a może macie swoje sposoby na wykorzystanie cytryny, miodu albo oleju? Dajcie znać!

Zobacz również

8 komentarze

  1. Jakie długie włosy:) Ile je już zapuszczasz?
    Ja tej maski nie wypróbowałam ale może za jakiś czas się skuszę;)
    Zapraszam do siebie:))

    OdpowiedzUsuń
  2. A na instagrama wrócisz?:) Twój jest jedynym, na którego zaglądam regularnie, także wyraźnie brakuje mi inspiracji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie nigdy jakoś oficjalnie go nie opuszczałam, jakoś mi tak wyszło. O dziwo wakacje u mnie zaczęły oznaczać również wakacje od IG, nie wiem nawet, czemu, skoro czasu mam więcej. Trochę się zmęczyłam, mimo całego tego wychwalania, instagramowymi challenge'ami i jakoś mi tak inspiracja umknęła chyba. A nawet zrobiłam mnóstwo zdjęć, tylko nie opublikowałam! Nie wiem, czemu tak, cały czas mam zamiar wrócić i w ogóle, ale jakoś jeszcze się nie zebrało ;) A w ogóle to dziękuję szalenie! <3

      Usuń
    2. W takim razie czekam na powrot inspiracji:)

      Usuń
  3. świetne włosy! Od dłuższego czasu marzy mi sie spróbować jogi, ale jakoś tak jeszcze nie zebrałam się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i kibicuję, żeby się w końcu udało ;) naprawdę warto!

      Usuń

To jest strefa pozytywna. Jesteśmy empatyczni i nie tolerujemy hejtu, pamiętaj! #selflove