Akcja zapuszczania - cz. IV - podcinamy!

listopada 06, 2014


Zapowiadałam podcięcie i jest, wykonało się. Przyznam się Wam, że troszkę mnie zabolało to podcięcie, kiedy spojrzałam na zdjęcia - uuugh, znowu tyle zapuszczania! Zaczęłam akcję z dłuższymi włosami. Ugh.
Ale moim zdaniem wyglądają lepiej (wybaczcie mi światło, robiłam poglądowe zdjęcie samej długości), no i końce nie są takie postrzępione. Wyrównałam też to nieszczęsne U, teraz jest już prawie całkiem prosto.
Niestety, za to do mojej wymarzonej długości jest teraz jeszcze dalej, ech!
Zeszłam z 99 centymetrów na około 95. Zdjęcie po podcięciu oczywiście po lewej. 
Ból nieco, ale z drugiej strony cieszę się, bo przecież chodzi nie tylko o długość, ale i o zdrowe włosy. Co mi po postrzępionych, przerzedzonych i niszczejących końcówkach?

Dla ciekawych, z okolicy - podcinałam w gliwickim salonie Bea. Niewielka cena, a bardzo kompetentna pani. Nie szarpała włosów i było mi wręcz przyjemnie, kiedy mnie czesała. Uwielbiam, kiedy ktoś to robi! O ile, oczywiście, wie, jak. Miałam malutkie wątpliwości - dlaczego nikt nie rozplątuje supełków palcami, tylko ciągnie mocniej grzebieniem, no dlaczego - ale oprócz tego nie miałam tego niepokojącego przeświadczenia, że ktoś niszczy mi włosy. No i jestem zadowolona, mimo bólu z powodu długości. Ale gdyby tak zechciały z Jantarem urosnąć po dwa centymetry na miesiąc... Ach, jaka byłam wdzięczna ;) Niestety, chyba nie dobiję do zapowiadanej setki; konieczność podcięcia trochę mnie zaskoczyła. Ale wizualnie wydają się trochę gęstsze na dole. Miło.

Zobacz również

11 komentarze

  1. Faktycznie końce zyskały po podcięciu :) I mówisz, że tylko 4 cm? Po zdjęciach powiedziałabym, że więcej! Ale to dobrze, bo 4 cm to nie tak wcale dużo by nie nadrobić tego kiedyś ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zyskały i tylko dzięki temu przeżyłam to skracanie ;) Cztery-pięć, dokładnie nie umiem zmierzyć. Ale trzeba wziąć pod uwagę to, że z powodu U włosy na środku (czyli tam, gdzie sprawdzam swą wymarzoną długość :D) zostały obcięte więcej niż te po bokach. Mam nadzieję nadrobić to do Sylwestra! ^^

      Usuń
    2. Też się zdziwiłam tymi 4cm bo wygląda to na przynajmniej 10 na najdłuższej warstwie ;) ale faktycznie zgęstnialy

      Usuń
    3. Mnie też wyglądało na więcej, ale metr krawiecki mnie uspokoił. Weź pod uwagę, że zdjęcia są nieco inaczej wykadrowane, może stąd to wrażenie.

      Usuń
  2. Że też masz odwagę oddać się w ręce fryzjera! Ja bym się bała. Zbyt wiele razy wychodziłam z dziesięć razy większą stratą długości niż chciałam. Raz nawet z całkowicie inną fryzurą, z włosów za łopatki nagle nawet nie do ramion, "podcięcie końcówek" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam podejście raczej niekoniecznie najsympatyczniejsze, ale za to skuteczne, to znaczy wdziewam swą ponurą minę i oświadczam "MA BYĆ TYLE", domagam się pokazania przez panią na włosach, ile to jest dla niej tyle i poprawiam lub akceptuję, z zaznaczeniem "JAK NAJMNIEJ". Nie jestem może promyczkiem słoneczka u fryzjerek, ale za to dostaję mniej lub bardziej to, co chcę.
      Ja boję się raczej niekompetencji, wyrywanych czy łamanych włosów - TT nie uświadczyłam jeszcze nigdzie, a to moje włosy lubią najbardziej. Delikatne traktowanie też lubią.
      Ale powiem Ci, że robiłabym to sama, gdybym tylko umiała i ufała, że zrobię to lepiej i tak, jak chcę, i że będzie ładnie. Niestety, z nożyczkami na swoich włosach nie zamierzam eksperymentować i wypróbowywać metod z internetów. Kto wie, może kiedyś się odważę, ale nie zapowiada się. Gdybym robiła to np. co miesiąc, może bym się przełamała, ale raz na pół roku jakoś to zniosę.

      Usuń
  3. Różnica na długosci rzeczywiscie jest bardzo zauważalna jednak w jakosci koncówek również, szybko ci odrosną! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, końcówki mnie cieszą. Bardzo podoba mi się ich gęstość w tej chwili, dzięki temu mogę przeżyć tę "stratę" :D

      Usuń
  4. :OO PRZEPIĘKNE! :DD Ta długość... brak mi słów! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. wow ! niesamowite :D Gratuluje wytrwałości w zapuszczaniu

    OdpowiedzUsuń

To jest strefa pozytywna. Jesteśmy empatyczni i nie tolerujemy hejtu, pamiętaj! #selflove