Mleczarskie warkocze
czerwca 24, 2014
Nie żartuję, ta fryzura naprawdę się tak nazywa. Jak wiadomo, mam problem z nazywaniem fryzur po polsku - mam wrażenie, że brzmi to dziwnie i nieporadnie, ale nie porwę się na wymyślanie im nowych nazw.
No więc są to warkocze mleczarskie, czyli łatwiejsza wersja korony - dwa najzwyczajniejsze na świecie luźne warkocze angielskie (ja je dodatkowo rozciągnęłam, żeby były szersze i krótsze) przypięte żabkami.
Bardzo wygodne i bardzo szybkie, w sam raz na dni, kiedy włosy są "zbyt" świeże i nie chcą współpracować za mocno, na messy fryzury jak znalazł, na luźne dni. Bardzo ją lubię.
No więc są to warkocze mleczarskie, czyli łatwiejsza wersja korony - dwa najzwyczajniejsze na świecie luźne warkocze angielskie (ja je dodatkowo rozciągnęłam, żeby były szersze i krótsze) przypięte żabkami.
Bardzo wygodne i bardzo szybkie, w sam raz na dni, kiedy włosy są "zbyt" świeże i nie chcą współpracować za mocno, na messy fryzury jak znalazł, na luźne dni. Bardzo ją lubię.
2 komentarze
Ja po zastanawianiu się nad nazwami uznałam, że jeśli tylko się da będę zostawała przy angielskich. Milkmaid braids brzmi świetnie. I sock bun jakoś lepiej niż "kok na skarpetce" :D
OdpowiedzUsuńFakt; ale w jakimś stopniu te nazwy także mnie bawią. Mleczarskie warkocze? Przecież to urocza nazwa, jak się nad tym zastanowić.
UsuńTo jest strefa pozytywna. Jesteśmy empatyczni i nie tolerujemy hejtu, pamiętaj! #selflove