Kosmetyki do włosów, których używam - cz. II - ODŻYWIENIE

listopada 23, 2015

Brak większego znaczenia w kwestii ułożenia listy, poukładałam je tylko według tego, jak często ostatnio ich używam - od najczęściej do najmniej używanego. To się oczywiście zmienia w zależności od pory roku, miesiąca etc.

Kwestią sporną są odżywki w sprayu, ale zdecydowałam się ich nie zawrzeć tutaj, tylko w kolejnej części (zabezpieczeniu), ponieważ używam ich raczej jako lekkiego wspomagacza zabezpieczania włosów na długości.

Gwoli wyjaśnienia - tych produktów jest dużo, to prawda. Ceny mają zbliżone do drogeryjnych, często są nawet tańsze, na pewno są o wiele lepsze i w pełni naturalne. Kupując je, nie wiem jednak, czy będą dobre dla mnie. Dlatego jest ich dużo, ale dlatego również staram się zawsze znaleźć kogoś, z kim będę je mogła kupić "na pół" i to jest moim zdaniem dobra taktyka - mogę wypróbować więcej produktów i znaleźć te najlepsze, a równocześnie nie marnować tych, które mam, odkładając na półkę, ani nie męczyć się, zużywając na silę przez następny rok (są baaardzo wydajne!). Jest ich też dość sporo dlatego że moje włosy lubią różnorodność i każdy z nich działa w nieco inny sposób - wybieram je więc "pod nastrój", mogę dopasować odpowiednio kosmetyk do tego, czego w tym konkretnym dniu moje włosy chcą najbardziej. A teraz przyszło mi do głowy, że może rosyjskie kosmetyki działają tak dobrze również dlatego że łączy nas typ włosów i są do niego dopasowane - w przeciwieństwie do kosmetyków drogeryjnych, znanych marek, które są bezpłciowe i sztuczne. Myślę sobie, że w końcu inaczej będzie dbać o włosy osoba o włosach typowo słowiańskich, inaczej się dba o włosy grube, lśniące, typowo azjatyckie (chociaż ich pielęgnacją warto się inspirować!), a inaczej o nie zadbają w Ameryce... No właśnie, jak się dba o "amerykańskie włosy"?

Wszystkie produkty można dostać w zielarniach i w internetowych sklepach (najlepiej szukać po "rosyjskich kosmetykach do włosów"). Jedną z charakterystycznych cech rosyjskich kosmetyków (oprócz cudownego działania) jest niesamowity zapach - każdy kosmetyk pachnie inaczej, wszystkie magicznie i jakby innym światem, uwielbiam.

Natura Siberica, balsam odżywiający i zwiększający objętość (sosna karłowata, miodunka)


Na początku byłam rozczarowana, ostatnio kocham, najwyraźniej moje włosy zmieniły zdanie i potrzeby. Objętości nie zwiększa - ani ten, ani ten poniżej - ale robi coś podobnego: włosy są po nim miękkie i delikatne, nieznacznie uniesione i tak przyjemnie nawilżone, że chciałoby się dotykać bez przerwy. Ten efekt sprawia, że włosy wydają się lżejsze, ale nie jak puch, a porządnie odżywione i zdrowe. Działanie tego balsamu jest bardzo łagodne, idealne na włosy zmęczone, potrzebujące nawilżenia, ale nie takiego dobitnego, tylko właśnie, hm... terapeutycznego, delikatnego. Nie obciąża, nie zbija z nóg - działa po cichu, jakby mimochodem - i za to go uwielbiam. Nie rzuca się w oczy, ale ja wiem, że jest to jedna z najlepszych rzeczy, jakie mogę dać swoim włosom.

Natura Siberica, balsam nawilżający i zwiększający objętość (sosna karłowata, dzika róża)



Balsam, który generalnie został kupiony jako zamiennik tego wyżej, bo nie mogłam znaleźć tego szarego. Wszystko, co powiedziałam o poprzednim, można zastosować i do tego, chociaż intuicyjnie, na wyczucie wiem, w który dzień bardziej przyda się ten, a w który tamten. Jest jakby mocniej stąpającym po ziemi bratem szarego balsamu - odżywia i nawilża może ciut mniej, ale za to włosy są mocniej "otulone" ochronnymi właściwościami.

Planeta Organica, złota maska ajurwedyjska



Na niezadowoloną skórę głowy - zawsze! Na włosy - w zależności od kaprysu. Jest cięższa od poprzednich, chociaż w żadnym wypadku nie ma mowy o obciążeniu. Nawilża - i kropka. Nie ma tu może tych "efemerycznych efektów" syberyjskich balsamów, ale jest za to duża dawka ochrony i nawilżenia włosów, szczególnie jeśli były zmęczone czy suchsze z powodu jakichś wizyt u fryzjera, niedbałego czesania, noszenia rozpuszczonych i tak dalej.

Bania Agafii, maska momentalna blask i elastyczność



Nawilżenie, miękkość, odżywienie. Na pewno zawsze zadziała, ale w zależności od dnia - mniej lub bardziej. To moja pierwsza maska-cud, siła działania pomiędzy maską ajurwedyjską a syberyjskimi balsamami. Włosy rzeczywiście stają się wyczuwalnie elastyczne - oczywiście nie jak guma, ale jak dobrze "nakarmione".

Bania Agafii, balsam domowy do wszystkich typów włosów (z deszczówką i propolisem)



Ciężko mi o nim coś powiedzieć, jako że użyłam go dopiero dwa razy, z czego raz z olejem. Pachnie pięknie i słodko, miodowo, i tak się mniej więcej czuję, mając go na włosach, jakby się kleił. Nie do końca przyjemne uczucie (choć tylko w mojej głowie), jest dosyć ciężki, więc to raczej rzecz do nałożenia po mocnym szamponie.

Planeta Organica, balsam cedrowy



Mój drugi niezawodny produkt, który mam najdłużej. Charakterystyczny zapach kadziła i cała kupa nawilżenia. Działa podobnie do maski momentalnej Agafii, tylko z naciskiem na nawilżenie, włosy wydają się aż mokre i śliskie, nawet na sucho. Ten efekt mija, ale zostaje dobra ochrona i pielęgnacja włosa, choć trzeba przyznać, że to właśnie balsam cedrowy ma taki najbardziej rzucający się w oczy efekt natychmiastowego działania - i to dobitnego.

Niezawarte w liście: Emolium do skóry głowy. To rodzaj balsamu-wcierki, który miejscowo przynosi ulgę zmęczonej skórze głowy. Jeżeli coś mnie swędzi, jeżeli zdążyłam już coś zadrapać, jakieś miejsce na skórze jest wyjątkowo suche (np. tylko w jednym miejscu robi się łupież, a nie chcę wysuszać skóry za mocnym szamponem, który by się tego pozbył) - smaruję Emolium. Jest mocno płynne i bardzo wydajne, raczej nie przetłuszcza włosów.

Oprócz tego, jeśli zdarzy mi się myć włosy metodą OMO (odżywka/olej, mycie, odżywka; od paru miesięcy tę metodę stosuję sporadycznie), używam także odżywek typowo bazowych do olejów, czyli takich, które zastowane same nie mają dużego wpływu na kondycję włosa, ale dobrze działają z olejem, bo a) nie każdy wypróbowany produkt działa cuda i b) szkoda mi na pierwsze O tych odżywek, które te cuda działają.


Odżywki bazowe mam dwie: Kallos i Green Pharmacy balsam z granatem i olejem arganowym. Wolę tę drugą, bo Kallos moje włosy ignorują kompletnie, a GP wchłania się jakby lepiej, jeśli użyję go z olejem.

Niezawarty w liście: miód. Ma właściwości odżywcze, lekko rozjaśniające, włosy są po nim miękkie i nawilżone. Najlepiej działa w połączeniu z olejem, ja używam słonecznikowego i jestem zachwycona. Stosuję miód płynny, nieskrystalizowany - najłatwiej go rozmieszać i nałożyć.

Jak widać, jestem wierna produktom naturalnym i nie używam praktycznie niczego drogeryjnego, jeśli chodzi o odżywianie. Od zapewnień producenta wolę jednak działanie i dobry skład - drogeryjne rzeczy działają najczęściej powierzchownie, bo cudowne składniki znajdują się w nich w śladowych ilościach. To właśnie rosyjskie kosmetyki polecam też każdemu, kto mnie pyta, jakich odżywek używać, jak poprawić stan włosów i "jak ja to robię".

A Wy? Używacie produktów naturalnych czy drogeryjnych? Jaka jest Wasza opinia na ich temat? A może jest jakiś drogeryjny kosmetyk-cud, którego powinnam spróbować?

Zobacz również

4 komentarze

  1. Złotą maskę ajuwerdyjską kupiłam babci na gwiazdkę, używała jej prawie rok i była bardzo zadowolona. Stwierdziła, że to był jedyny kosmetyk, który nie robił przyklapu na jej mysich, rzadkich i cienkich włosach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a to ciekawe! Powiedziałabym, że właśnie ta mogłaby obciążyć... Ale cieszę się, że tak nie jest i że dobrze służy :)

      Usuń
  2. Przyznam szczerze, że do tej pory używałam prawie wyłącznie kosmetyków drogeryjnych, ew. samodzielnie kręconych masek, ale po przeczytaniu wielu recenzji chyba w końcu wypróbuję te rosyjskie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rosyjskie dla mnie to taka wersja "domowych dla leniwych" - działają, jak robione samemu, ale oszczędzam czas ;)

      Usuń

To jest strefa pozytywna. Jesteśmy empatyczni i nie tolerujemy hejtu, pamiętaj! #selflove