Kuracja Head&Shoulders i przyjaciele
marca 19, 2015Nie będzie dziś żadnych zdjęć, bo będziemy mówić o skalpie, a zdjęcia skalpu a) trudno się robi, b) nie są szczególnie potrzebne na tak niewielkim stopniu zaawansowania, c) szalenie mnie obrzydzają. No co zrobię.
Do rzeczy. Od jakiegoś półtora miesiąca dokuczały mi problemy ze skórą głowy, mniej lub bardziej. Swędziało, pod paznokciami zostawała paćka - jakby łupież, tylko wilgotny (i Wy chciałybyście to widzieć na zdjęciach?), a więc nie odklejający się płatkami, a jedynie zatykający skórę - pojawiały się mocno podrażnione miejsca. Pomyślałam: przejdzie, czapki nie lubi. Równolegle miałam problemy z resztą skóry - jestem alergiczką, skórę mam bardzo wrażliwą, taką, co to toleruje głównie Emolium, machnęłam ręką, bywa, różne są fanaberie mojej skóry. (Alergia jest na chrom i kalafonię, a przy okazji wszystko, co zapachowe, barwione i/lub mocno chemiczne. Na niektóre z tych, co to są bezpieczne dla alergików, też.) Dlatego przez długi czas skalpem w ogóle się nie przejmowałam, licząc na to, że powybrzydza i się uspokoi. Potraktowałam go Emolium do suchej skóry głowy - pomogło na podrażnienia od drapania i chwilowe swędzenie, polecam, bardzo dobrze nawilża i koi skórę głowy (dobre przy łupieżu; wiem, bo testowałam na S.).
Ale problem nie zniknął, za to dołączyło poczucie głębokiego dyskomfortu, jakby coś obklejało mi głowę. I wiecie, jak to jest - najprostsze rozwiązania przychodzą do głowy najpóźniej. Bo otóż co stoi w mojej łazience? Nie żadne wymyślne produkty, półprodukty, cud-odżywki... Nie, stoi Head&Shoulders, którego przecież znam i kocham od tylu lat. Kompletnie o nim zapomniałam. Zapomniałam też o peelingu.
Czym prędzej nasypałam cukru do kubeczka, wymieszałam z szamponem, wymyłam... Przeszło od razu. Nieśmiało wróciło po paru dniach - no to raz, Head&shoulders (już bez cukru), maska i jedziem. Dzisiaj znowu zastosowałam szampon z cukrem, żeby upewnić się co do oczyszczenia, ale nie miałam żadnych problemów od drugiego mycia, to raczej tak zapobiegawczo. Jak się nad tym zastanawiam - oczywiste, prawda? Po spoceniu włosów na siłowni, po czapkach, po francuzie, po alergicznych problemach mój skalp nie potrzebował, żeby go gładzić po głowie (ha!), tylko żeby go porządnie wymyć na wiosnę. Co przy okazji przypomniało mi, że Head&Shoulders, mimo tych wszystkich strasznych SLS i SLeS, i Bór wie, czego jeszcze, jest jednak szamponem mocno niezastąpionym.
Na problemy ze skalpem pomogły mi zatem: Emolium do suchej skóry głowy (doraźnie, kiedy już jest źle), Head&Shoulders z cukrem (żeby było znowu dobrze) i sam szampon HS (żeby nie wróciło). Aha, proszę tylko pamiętać, że o ile HS jest świetny na skórę głowy (przynajmniej moją), o tyle reszta włosów nie jest zachwycona i przydaje jej się dodatkowa porcja nawilżenia i odżywienia (u mnie - wypróbowywanie złotej maski ajurwedyjskiej Planety Organiki i olej jojoba i sezam z Marion).
Wiosenne porządki na głowie, ot, co. Bo wiosna już jest! Hurra! A co u Was?
0 komentarze
To jest strefa pozytywna. Jesteśmy empatyczni i nie tolerujemy hejtu, pamiętaj! #selflove