Ostatnio dzięki akcji #MeToo sporo się mówi o problemie molestowania - i to jest super, że ten problem staje się widoczny, że - nie wierzę w ogóle, że trzeba to jeszcze udowadniać - molestowanie kogoś to wstyd i przestępstwo, które nie zostanie bez konsekwencji. A ja dziś przychodzę z zagadnieniem podobnym, dotyczącym kultury, ale to kobiety w nim są nieco wątpliwe. Ponieważ wykluczać może każdy, a nikt nie powinien.
Blurred lines
Że teksty piosenek mężczyzn nierzadko budzą wątpliwości to chyba powszechna wiedza. Wystarczy tylko wspomnieć o Blurred lines niejakiego Robina Thicke, w których śpiewa choćby:
I hate these blurred lines
I know you want it
(Nienawidzę tych niejasnych kwestii
Wiem, że tego chcesz)
albo
But you're an animal, baby it's in your nature
Just let me liberate you
(Ale ty jesteś zwierzęciem, kochanie, to w twojej naturze
Pozwól, że cię wyzwolę)
I może dla zachowania śniadań w żołądku nie będę cytować dalej. Wiecie chyba, o co mi chodzi. Blurred lines równie dobrze może być podpisane jako Hymn Gwałcicieli.
Kobiety
To i kolejne zdjęcie pochodzą z serwisu Spotify.
Ostatnio jeżdżę więcej autem, a co za tym idzie - słucham radia i, chcąc nie chcąc, tekstów współczesnych piosenek (no i prowadzących, ale to temat na osobny wpis). I przyznam się Wam - myślałam, że dziwne i niepokojące teksty piosenek to domena mężczyzn. Ale nie, po prostu teksty śpiewane przez kobiety udają, że wszystko z nimi w porządku. Nie wierzycie? Ja też przez chwilę, a potem pomyślałam, że gdyby takie rzeczy śpiewali mężczyźni, na pewno byłyby bardziej kontrowersyjne. Czyżby w popkulturze istniało większe przyzwolenie na toksyczne zachowania kobiet*?
Co powiedziecie na tytuł (powtarzany też jako refren) niedawnego przeboju Marty Gałuszewskiej - Nie mów mi nie? Czy to Wam nie brzmi nieco… wiecie, jak Robin Thicke, który śpiewa “wiem, że tego chcesz”? No dobrze, uznacie, przecież to romantyczne, bo ona chce z nim po prostu uciekać w siną dal.
Weźmy w takim razie faktycznie piosenkę o uciekaniu - Sylwia Grzeszczak, Pożyczony. Zacznijmy od słów:
Umówiłeś się z nią na komedię w jednym z kin
Nie obchodzi mnie to
Bilet mam już obok, kupiony
Bo przecież stalking i “celowe wpadanie” na kogoś, o kim wiemy, że spotyka się z kimś innym (!), to bardzo zdrowy model zachowań, prawda? Cała piosenka zresztą mówi o tym, że podmiot liryczny chciałby… porwać tego mężczyznę (wiecie, tego, który spotyka się z inną!), bo tak jej się podoba. Kogo obchodziłoby zdanie drugiej osoby?
To przecież nic takiego
Zabiorę cię w daleki lot
(...)
Chcę się przejrzeć choć raz
W tak cudownych oczach twych
Wtedy zacznę się bać
Że cię lepiej poznam i nie
Oddam
(...)
Na parę chwil pożyczę cię
No rzeczywiście, romantycznie, bo on jej się tak podoba, no nie? Więc po co respektować jego wybory życiowe albo innych ludzi (np. tych, z którymi jest w związku czy się z nimi spotyka), przecież podmiot liryczny chce bardziej. Jeżeli nadal nie wydaje Wam się to zbyt dziwne, wyobraźcie sobie znów naszego dobrego znajomego Robina, który śpiewa to Wam, kiedy widzi Was na spacerze z chłopakiem albo mężem. Bo chciałby Was porwać. Ale to komplement przecież, takie jesteście ładne!
To może jakiś hit z zagranicy? Co powiecie na swojską, zadziorną dziewczynę, Meghan Trainor (wiecie, tę od All about that bass) i jej piosenkę Credit? Opowiada o tym, że podmiot liryczny po rozstaniu widzi swojego chłopaka z nową dziewczyną - serio, co oni wszyscy z tym obserwowaniem byłych - na co podmiot komentuje:
She'll never know that I made him better for her
(Ona nigdy się nie dowie, że to ja go ulepszyłam)
I o ile sam koncept “zrobienia z kogoś lepszego człowieka” jest jeszcze w porządku i da się go obronić, o tyle tutaj przedstawiony jest… no, niepokojąco. Bo tu nie chodzi o to, że dzięki partnerstwu obie osoby stały się lepszymi wersjami siebie. Nie, tutaj jedna osoba robi to:
I made him cool
He used to be a fool
(To ja sprawiłam, że był cool
Bo kiedyś był głupcem)
No… dobrze. Reszta piosenki jest w tym samym stylu - Meghan śpiewa coś o polepszaniu jego umiejętności w seksie i tak dalej. Wyobrażacie sobie, że Wasz były opowiada na prawo i lewo, że zanim Was naprawił, byłyście beznadziejne na każdym polu, zwłaszcza w łóżku? No ja jakoś też nie.
...no dobra, nie tylko ostatnio
Oczywiście tradycja bycia niepokojącym i toksycznym ma długie korzenie. Przede wszystkim mamy przecież Hymn Wszystkich Stalkerów, Every Breath You Take, śpiewany przez The Police, który jest dosłownie o tym, że gość obserwuje adresata lirycznego i już zawsze będzie to robił. A jeżeli jeszcze nie przechodzą Was ciarki, to jako ciekawostkę przytoczmy ostatnią zwrotkę Szła dzieweczka:
Jak żeś zjadła, to żeś zjadła
To mi się nie chwal - ha, ha, ha
(...)
Jakbym znalazł kawał kija, (Bo jak bym Cię w lesie spotkał)
To bym cię wyprał - ha, ha, ha
Pewnie się już domyślacie, czemu o tej zwrotce się nie pamięta.
Ale wróćmy do hitów pop, czasów współczesnych i kobiet jako wykonawczyń. Co powiecie na Dark Horse Katy Perry? Fajny do poskakania i przy okazji można komuś grozić, bo przecież nic tak nie mówi femme fatale, jak samodzielne wpisanie się w stereotyp “crazy ex-girlfriend”:
Make me your Aphrodite
Make me your one and only
But don’t make me your enemy, your enemy, your enemy
(Uczyń mnie swoją Afrodytą
Swoją jedną jedyną
Byle nie swoim wrogiem, wrogiem, wrogiem)
Albo może sięgnę jeszcze dalej, do dawnej idolki młodzieży, Avril Lavigne? Jej piosenka Girlfriend jest wyjątkowo rozkoszna:
I don't like your girlfriend
No way, no way
I think you need a new one
(Nie lubię twojej dziewczyny
Nie ma opcji, nie ma
Potrzebujesz nowej)
(...)
In a second you'll be wrapped around my finger
Cause I can, 'cause I can do it better
There's no other, so when's it gonna sink in?
She's so stupid
What the hell were you thinkin'?
(Owinę cię sobie wokół palca w mgnieniu oka
Bo mogę, bo robię to lepiej
Nie ma innej opcji, kiedy to dotrze?
Tamta jest taka głupia
Co ty sobie w ogóle myślałeś?)
Nic tak nie mówi silna, drapieżna dziewczyna, buntowniczka, jak nagabywanie obcych ludzi w związku i “odbijanie” kogoś, no nie? No i nic nie jest bardziej wyzwolone niż traktowanie wszystkich innych kobiet jak przeciwniczek do “księcia”. Jestem ciekawa, ile dziewczyn faktycznie wyrosło na takim przekazie, w społeczeństwie, w którym kobiety są sobie rywalkami i dopiero niedawno zaczęły wyrastać ruchy kobiecej solidarności i sisterhoodu, siostrzeństwa.
A na zakończenie taka niewinna, liryczna wręcz Anna Wyszkoni w Lampie i sofie:
Chciałabym zabrać ci sen
Żebyś w nim nie zdradził mnie
Chciałabym każdy Twój dzień
Zawsze już na własność mieć
To fajnie, Anno, a chciałabyś mieć też autonomicznego partnera, który jest żywym człowiekiem z własnymi emocjami i rozumiem, czy nie? Może jednak lepiej kupić psa?
To tylko piosenki!
Tak to właśnie wygląda w popkulturze, a to, co powyżej, to jedynie kilka przykładów “z wierzchu”. Dlaczego jednak mielibyśmy się przejmować piosenkami pop?
Dlatego że muzyka, zwłaszcza ta popularna (właśnie dlatego że jest popularna), tworzy kulturę. Nie ona jedna, ale jest jej dużą składową. I przyswajanie takich tekstów w radiu, obojętne, czy świadomie, czy nie, wpływa na nas i nasze postrzeganie świata, tak samo jak to, co widzimy w filmach, serialach, na okładkach magazynów (choćbyśmy ich nawet nie kupowali, a jedynie widzieli w sklepach), w witrynach sklepowych i wszędzie wokół.
Nie mam recepty, co z tym zjawiskiem zrobić. Cóż, tworzyć lepszą muzykę, tworzyć środowisko, w którym teksty toksyczne są niedopuszczalne i piętnowane jako takie, być świadomym.
A Wy? Co sądzicie? Jakie macie sposoby radzenia sobie z takimi zjawiskami? Jakie są Wasze przemyślenia? Zwracacie uwagę na teksty piosenek?
*No dobrze, to było pytanie retoryczne. Istnieje przyzwolenie na toksyczne zachowania wszystkich płci, po prostu każda ma swój zestaw Wątpliwych Zachowań. Przecież pokutuje w popkulturze ten trop “moja była-wariatka” (crazy ex-girlfriend) z jakiegoś powodu. Ale wystarczy obejrzeć pierwszą z brzegu komedię romantyczną, by zobaczyć, że zachowania wątpliwe posiadają nie tylko “byłe”, ale i “obecne”, tak samo zresztą, jak “byli” i “obecni”.
- maja 28, 2018
- 0 komentarzy