Aktualizacja włosowa - marzec

kwietnia 09, 2015

Trochę mi ona zajęła, ale jest. Co tam się wydarzyło w marcu ciekawego?


Przede wszystkim osiągnęliśmy setkę! 100 cm włosów od początku przedziałka, znaczy się. Duży, duży sukces, chociaż bardziej dlatego że "smyranie" jest coraz niżej. I chociaż mój plan schodzenia niżej i niżej jest absolutnie nieuzasadniony i generalnie niespecjalnie odliczam czas do tej czy innej długości, to lubię smyranie mieć jak najniżej ;) Z tej okazji planuję... podcięcie końców. W połowie maja, po maturach. Mało, ale żeby nie zrobiły się ząbki. Ech!

W kwestiach pielęgnacyjnych - doszła nam złota maska ajurwedyjska Planety Organiki, działa wygładzająco, włosy są miękkie, nawilżone. To jest też jedyna maska, którą nakładam również na skórę głowy (nie zauważyłam jeszcze większych efektów). Oprócz tego na wilgotne włosy nakładam olej Marion (jojoba), który działa nawet lepiej niż jedwab - włosy są po nim soczyste i cudowne! Bardzo się lubimy z olejem, chyba wypróbuję też inne z serii orientalnych.
Oprócz tego szalejący minimalizm, chyba coraz większy. Dużo mocnych szamponów: Head&Shoulders albo czarnej rzepy, bo włosy zmęczone siłownią, potem, czapkami i tak dalej (ale głównie siłownią; ciekawe, że włosy też się na niej męczą, chyba bardziej niż ja sama) szybciej wyglądają na tłuste i przede wszystkim swędzą, jeśli wszystko, co zatkało skórę głowy, nie zejdzie (a uparte jest i nie chce zejść mydłem, czasem rzepką też nie). Do tego wpadło kilka peelingów cukrowych.

Co teraz? Raczej to samo. Zabezpieczanie włosów, mycie mocnymi szamponami, parę sprawdzonych masek/balsamów... Zauważyłam, że chociaż dobrze reagują na olejowanie czy OMO, równie dobrze wyglądają po węższej pielęgnacji, więc tego się będę trzymać. A po cichu liczę na to, że trochę rozjaśnią się od słońca. Nadal chciałabym zmienić kolor, ale chwilowo nie wiem, na jaki. No nic.

Wiosna! A co u Was?

Zobacz również

20 komentarze

  1. Ale długie:-) jak sobie z nimi radzisz na co dzień?

    OdpowiedzUsuń
  2. jak wyżej, na co dzień zaplatasz, wiążesz czy nosisz rozpuszczone?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Hm, chyba często na to narzekam: noszę w warkoczu francuskim, rzadziej holenderskim. Przez co wcale a wcale nie robią wrażenia, ale za to mi nie przeszkadzają i się nie niszczą. I mocno się odgniatają w fale. Kucyki są dla mnie bolesne, rozpuszczone noszę, ale nie na co dzień, kiedy nie potrzebuję być aż tak praktyczna :)

      Usuń
  3. O matko swieta, one są zabójczo długie ! ale chyba mało praktyczne co ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd! Właśnie powiedziałabym, że im dłuższe, tym mi wygodniej, tak generalnie rzecz ujmując. Jak kiedyś zakręciłam papilotki i włosy sięgały mi do ramion (znaczy, bo zakręcone do tej wysokości były, po rozwinięciu dłuższe), to się cały czas irytowałam, że latają i ani tego za ucho założyć, ani odgarnąć i niech leży na plecach, ani związać... A długie w warkocz/kok i spokój. Rozpuszczone zresztą też, gdzie je dam, tam są - chyba że mowa o kosmykach tuż przy twarzy, one się nie słuchają :)

      Usuń
  4. Bardzo ładne włosy jednak długość jak dla mnie za duża ;) podziwiam Cię w zapuszczaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Zapuszczanie to bardzo fajna sprawa, one tak same robią, że się wydłużają ;) Ja się tak przyzwyczaiłam do długości, że w ogóle sobie nie uświadamiam, że są, no cóż, niecodziennie długie, a u innych by mnie pewnie zaskoczyła ta sama długość :D

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Marta Wójcik, Angel-a, dziękuję Wam bardzo! :)

      Usuń
  6. Gapię się i podziwiam. Gratuluję setki, świętuj razem z włosami! :) Ja swoim zawsze coś na takie okazje kupuję. Teraz druga runda zapuszczania (aaa!, właśnie próbuję nie smęcić! Okropnie trudno. Buu! Już nawet nie mam uczucia długich włosów.) więc będę mogła znów świętować ;)
    Jakbyś miała okazję do zdjęć w większej ilości to ja zawsze chętnie się pogapię ;) No limit.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, jeszcze coś. Przyszło mi nagle do głowy. Pamiętam że w poście o zapuszczaniu włosów czytałam, że zajęło Ci to jakieś 9 lat. A jakie miałaś najkrótsze? :)

      Usuń
    2. Kiedy ja nie wiem, co one by chciały, bardzo są skryte w tej kwestii ;) Chyba najprędzej podcięcie właśnie, hee. Ewentualnie jakiś szalony kolor, ale nadal nie wiem, jaki. Tęcza ma ich za mało!
      Twoje włosy są takie śliczne po podcięciu, że naprawdę, ja bym nie żałowała. Są cudne! I niech centymetry przybywają lekko!

      Co do zdjęć - wzięłam sobie do serca i potraktowałam jako wymówkę, żeby trochę się nimi pochwalić i pozachwycać ;) Zdjęcia już wkrótce! Całe mnóstwo.

      U mnie najkrótsze były chyba za uszy, gdzieś do połowy szyi? Jako małe dziecko bardzo mi przeszkadzały, więc chciałam mieć krótkie. No i nosiłam grzywkę na czole, ale zawsze rozchodziła się na środku, więc szybko ją porzuciłam. Znaczy, nie ja, moja mama, bo to wszystko przedszkolne czasy. W podstawówce miałam... Hm. No, mniej więcej do połowy szyi albo coś. Może powinnam opublikować jakąś włosową historię?

      Usuń
    3. Oooo, jak masz zdjęcia do włosowej historii, to byłoby super gdybyś znalazła chwilę na zmontowanie ich we wpis :) A na zdjęcia nowe też czekam :)

      Usuń
  7. Moja ukochana Torrin, proszę bardzo. Od 3 minuty troszkę inspiracji kolorowej :)

    https://www.youtube.com/watch?v=FBLHBgW7WH8

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Cukrowa Księżniczko, Amber Hair, dzię-ku-je-my! :) Henri, również dziękuję, popodglądam!

      Usuń

To jest strefa pozytywna. Jesteśmy empatyczni i nie tolerujemy hejtu, pamiętaj! #selflove