Zamknij oczy i myśl o gender

maja 21, 2018

Jakiś czas temu miałam okazję odbyć krótką dyskusję w internecie z osobą, która tworzyła pewien projekt. Projekt wzbudził moje zainteresowanie, bo mimo ładnej szaty graficznej, jego treść była nieco… wątpliwa, to znaczy posługiwała się retoryką mocno sugerującą, że rzecz ta kierowana jest tylko do kobiet, ponieważ dotyczy w dużej mierze okresu. Współautorka tegoż projektu dowodziła mi później kilku rzeczy na moje uwagi, a ja mam coś do powiedzenia - tak o, obok tego tematu, bo oczywiście prywatnie także odpowiedziałam.

Pierwiastek kobiecy

Czasem noszę (wege) skórę i robię groźne miny, ale czy to koniecznie musi być "pierwiastek męski"?


Mianowicie na moje wspomnienie, że to dość średnio dla projektu być takim binarnym, bo jest to krzywdzące i są na świecie również osoby nieidentyfikujące się jako kobiety, które mają okres, usłyszałam, że oczywiście każdy może z projektu skorzystać, bo każdy ma jakąś część pierwiastka żeńskiego w sobie. 

I tu jakby jest pies pogrzebany. Tak sobie myślę, że czasami mówimy do siebie wzajemnie, ale równocześnie jednak zupełnie w próżnię. Cóż z tego, że ja tu dowodzę, że nie tylko kobiety miewają okres (mają go też trans mężczyźni, osoby niebinarne, agender, genderfluid itd.). Wydawałoby się, że wynika z tego, że nie jest to pierwiastek ściśle kobiecy, tylko szerzej: ludzki, ale przeszło to nieusłyszane. Jeżeli zgadzamy się porzucić binarność, to przestajemy automatycznie operować pojęciami pierwiastek żeński, pierwiastek męski. Inkluzywnością nie jest stwierdzenie “osoby niebinarne też mogą mieć pierwiastki męski i żeński”. 

Jak zatem możemy dyskutować o gender, o tożsamości, o inkluzywności, kiedy w naszym słowniku, mimo deklarowanej otwartości i zrozumienia, okres figuruje jako “zjawisko żeńskie”? Jak rozprawiać o inkluzywnym języku i projekcie, kiedy wciąż operujemy pojęciami “kobiecość” i “męskość”?

Bo to jest właśnie klucz: kiedy pozbędziemy się stereotypów i uświadomimy sobie, że istnieją ludzie trans, niebinarni, interseksualni, nagle takie określenia przestają mieć sens, nie niosą żadnego znaczenia - oprócz tego wyuczonego przez pełne stereotypów i uprzedzeń społeczeństwo, ewentualnie kreowanego indywidualnie przez osoby określające tylko siebie tymi sformułowaniami (dlatego że identyfikacja jest ekstremalnie indywidualną kwestią). I to oczywiście niektórym wystarcza.

To nie jest produkt dla wszystkich

Jasne, coś może być stworzone tylko dla określonej grupy osób. Ale czy tymi grupami koniecznie muszą być - jakże często - kobiety vs mężczyźni? Wiadomo, że projekt dotyczący miesiączek nie będzie interesował wszystkich - pewnie osoby z miesiączkami bardziej niż te bez nich. Ale na tej samej zasadzie książka o majsterkowaniu najbardziej zainteresuje… no cóż, majsterkowiczów, niezależnie od ich identyfikacji płciowej. No chyba że na okładce walniemy z jakiegoś powodu “książka dla męskich twardzieli”. 

Dlatego tłumaczenie braku inkluzywności słowami “to nie dla wszystkich” nie ma sensu. Samo przez się rozumie się, że coś nie jest dla wszystkich - bo jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. Jedyne, co jest dla wszystkich, to śmierć, to oczywiste (napisałabym, że podatki też, ale przecież mamy mnóstwo "biznesmenów" od nich uciekających, z prezydentem USA na czele). Ale pewnym umysłowym lenistwem jest tłumaczenie, że coś nie jest dla kogoś z powodu jego płci lub z powodu naszej niechęci do wykonania tego wysiłku, by sformułować swój projekt tak, by nikogo nie wykluczał.

Bo napisanie książki o niszowym temacie, który nie wszystkich zainteresuje, nie jest wykluczeniem dla osób, które się tym tematem nie interesują. Byłoby, gdyby interesowały się czymś albo chciały z czegoś skorzystać, ale czuły się odrzucone, bo nie pasują do z góry narzuconej etykiety, KTO może się tym interesować - np. “Jogurt dla MĘŻCZYZN”. 

Czasem zaś nakładam różowy makijaż do różowej bluzki i różowych kolczyków, ale nie czuję, że to "pierwiastek kobiecy". Inni ludzie też mają prawo do różowych ubrań, biżuterii i makijaży, to jeszcze nie robi z nich "osób o kobiecych cechach". 


Zamknij oczy i myśl 

Wiem, że rozważania o gender (czy zresztą każdej innej cesze, na podstawie której można kogoś wykluczyć lub dyskryminować) są trudne. Jesteśmy karmieni stereotypami, błędnymi przekonaniami, informacjami bez pokrycia w rzeczywistości, nieprawdziwymi faktami, które dobrze udają prawdę, bezmyślnymi frazami (słyszeliście na przykład kiedyś “ty żydzie!”, kiedy ktoś nie chciał się czymś podzielić? powiedzieliście kiedyś "wycyganić"?). Jesteśmy nauczeni konkretnego myślenia, wiele rzeczy robimy bezrefleksyjnie. Ale granice naszego języka wyznaczają granice naszego świata.

Zatem to o to właśnie chodzi. O chwilę refleksji. O moment zastanowienia, uświadomienie sobie: co i jak robię. Jak już raz przyjmiemy do wiadomości, że istnieją zjawiska takie jak dyskryminacja ze względu na płeć, transfobia, rasizm (wyliczanka jest jeszcze długa), możemy bardziej świadomie nauczyć się go wychwytywać, wypleniać z naszych codziennych zachowań. Bo jednak chodzi nam w życiu o to, by wiedzieć i mieć kontrolę nad tym, co wydobywa się z naszych ust i klawiatur. Prawda? 

Jak nikogo nie obrażać? Po prostu.

Niektórym łatwo jest podać wymówkę: oj, bo dziś trudno się w tym połapać. Widziałam na facebooku post, w którym osoba pokazała zdjęcie źle zaparkowanego samochodu, dodając: “oczywiście wysiadła z niego lalunia w mini i pełnym makijażu”. Autorka posta bardzo była potem zdziwiona, kiedy ludzie się obruszyli na jej komentarz; tłumaczyła, że chodziło jej o to, że ta osoba ewidentnie nie jest ze wsi. Na kolejne oburzone komentarze, odpowiedziała, że dziś trudno się porozumieć z innymi. 

No nie, nie jest trudno. Wystarczy przyjąć sobie za ster myśl: nie chcę nikogo skrzywdzić, nie chcę nikogo obrazić. I im częściej będziemy ją mieć - jak w czasie świadomego śnienia, niech będzie odruchową myślą - tym częściej będziemy łapać się na tym, że coś może być nie tak w naszej wypowiedzi, w naszym przekazie, projekcie. Coś może być nielogiczne - dlaczego jogurt miałby być wyłącznie dla mężczyzn? Dlaczego miesiączka ma oznaczać tylko kobiety? Jak mini i makijaż wpływają na zdolności parkowania i dlaczego wcale? Dlaczego bycie ze wsi miałoby sugerować, że ktoś jest głupszy?

A wtedy możemy się tego pozbyć, przeredagować, poprawić się. To naprawdę nie jest trudne. Wymaga jedynie odrobiny inicjatywy i umysłowego wysiłku.



A jeżeli zastanawiacie się, jak o miesiączce czy płci pisać inkluzywnie, albo zastanawiacie się, czy “zrobiłabym lepiej”, zachęcam oczywiście do kupienia mojej miniksiążki - “Rzeczy, których nikt mi nie powiedział” - na Etsy!

PS Po napisaniu tego posta przyszła do mnie jeszcze jedna refleksja. Argument “bo ja mam przyjaciela czarnoskórego/geja etc. i jego to nie uraża” jest jeszcze większym umysłowym lenistwem, ponieważ błyskawicznie rozliczamy samego siebie i zwalniamy z dalszych rozważań. A pierwsze słyszę, by jakakolwiek grupa społeczna dysponowała umysłem roju i miała jedną opinię na każdy temat. Być może twój znajomy po prostu… ma jakiś konkretny problem gdzieś? On też żyje w tym samym społeczeństwie, to, że należy do dyskryminowanej grupy jeszcze automatycznie nie sprawia, że jest bardziej (samo)świadomy.

Zobacz również

0 komentarze

To jest strefa pozytywna. Jesteśmy empatyczni i nie tolerujemy hejtu, pamiętaj! #selflove