Moje włosy, wyjątkowo nie uczesane przeze mnie. U góry - szybki kłos z grubszych kosmyków.

To są włosy zapuszczane od około ośmiu-dziewięciu lat, z regularnie przycinanymi końcówkami, by zapobiec rozdwajaniu; na chwilę obecną kończą się chwalebnie - równo z plecami.
Dbam nie tylko o ich zdrowie - oprócz szamponu używam odżywki w spreju przeciw łamaniu się włosów lub przeciw rozdwajaniu się końcówek (obie doskonale radzą sobie z napuszonymi, elektryzującymi się włosami), a po myciu spłukuję rumiankiem (są gładsze i bardziej błyszczące, łatwiej się je rozczesują) - ale też o ich naturalność. Nie używam farb, lokówek, prostownic ani lakierów, a po myciu - żadnych suszarek. Do rozczesywania służy mi tylko i wyłącznie Tangle Teezer, żeby wyrwać jak najmniej włosów.
Czym je niszczę? Wsuwkami, rzadziej słońcem. Staram się żyć z nimi na dobrej stopie ;)