Pages
▼
piątek, 11 kwietnia 2014
Tiara po holendersku
Drugie podejście do korony-tiary z poprzedniego wpisu, tym razem zamiast warkocza francuskiego jest warkocz holenderski, wciąż dobierany tylko z zewnętrznej strony.
Przyznam, że zmieszczenie wszystkich moich włosów na tak małej przestrzeni, jaką zostawia warkocz, jest wyzwaniem. W zależności od ułożenia zużywam od jakichś 5 do 9 wsuwek.
Naprawdę lubię tę fryzurę. Dobrze się ją plecie - nie znoszę klasycznych angielskich warkoczy, bo są dla mnie przerażająco nudne, kiedy je robię, tutaj za to muszę opleść warkocz wokół większości mojej głowy, dzieje się. Poza tym, w przeciwieństwie do dużej części koron/koków (że nie wspomnę o kucykach) - nie boli mnie głowa po zbyt długim noszeniu, dlatego że większość włosów leży na czubku głowy, a nie niżej.
Same pozytywy.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To jest strefa pozytywna. Jesteśmy empatyczni i nie tolerujemy hejtu, pamiętaj! #selflove